Telefon: +32 410 64 19    E-mail: pm05@poczta.onet.pl

Refleksja

Niektórzy faryzeusze spośród tłumu rzekli do Jezusa: ”Nauczycielu, zabroń tego swoim uczniom”. Odrzekł: ”Powiadam wam: Jeśli ci umilkną, kamienie wołać będą”. Czego Jezus miał zabronić? ”Królewskiego” powitania na stoku Góry Oliwnej. Dziwi reakcja faryzeuszy. Bo kim był - zewnętrznie biorąc - Jezus? Galilejskim robotnikiem. Czynił cuda? Oni i tak w to nie wierzyli. A jednak to powitanie ich rozdrażniło. Jakby przeczuwali, że za wszystkim kryje się jakaś inna sprawa. Tłumy witające Jezusa też to przeczuwały. Cztery dni później cichcem pojmali Jezusa. Pomogli Bogu zstąpić w najmroczniejsze zakamarki ludzkiego świata - w otchłań cierpienia. Jezus stał się podobnym do ludzi. A w zewnętrznym przejawie uznany za człowieka, uniżył samego siebie, stawszy się posłusznym aż do śmierci - i to śmierci krzyżowej. Tak, posługując się oszczędnymi słowy, napisał Apostoł. Chrześcijanie próbowali mówić o tym na różne sposoby. Dlatego powstały średniowieczne misteria, renesansowe obrazy i rzeźby, wciąż odwiedzane kalwarie, nadal wykonywane oratoria, współczesne nam filmy... Każde z tych wyobrażeń, wypowiedziane językiem swojej epoki, jest przejmujące. Ale przecież żadne z nich nie może sięgnąć głębi tajemnicy. Bo jak pojąć Boga? A Boga uniżonego?

Dobrze, zgódźmy się na to, że Jezus jest królem. Ale pójść za takim królem? Całe nasze wnętrze buntuje się przeciw cierpieniu, a równocześnie krzyż fascynuje i pociąga. Nie potrafimy powiedzieć, czym. Jesteśmy wewnętrznie rozdarci. Przed cierpieniem nie ucieknę - to wiem. Jezus zwyciężył, zmartwychwstając - w to wierzę. Logiczny rachunek podpowiada: warto pójść za Nim. Spojrzenie na krzyż z jednej strony budzi współczucie i wdzięczność wobec Ukrzyżowanego. Z drugiej zaś strony sam widok nieludzkich tortur każe się od krzyża odwrócić. Dlatego od wieków krzyż był, jest, i tak już zostanie, znakiem sprzeciwu. Wyzwaniu, jakim jest krzyż, trudno sprostać. Obojętność wobec krzyża też nie jest dobrym sposobem. Wzięliśmy do ręki palmy, poszliśmy po królewsku witać przybywającego do Jerozolimy Jezusa. Nie możemy przestać wiwatować na Jego cześć, bo jeśli zamilkniemy, kamienie wołać będą. To już lepiej niech ludzie wołają. Co zrobimy za kilka dni, gdy w Wielki Piątek znajdziemy się z tłumem na dziedzińcu rzymskiej twierdzy? Ktoś krzyknie do Piłata: ”Ukrzyżuj!”. Milczeć wtedy? Krzykiem sprzeciwu odpowiedzieć na krzyk potępienia? Zacząć z tłumem coraz głośniej wrzeszczeć: ”Ukrzyżuj go!”. A może udawać, że nic się nie dzieje. Tamta historia wydarzyła się dawno, moje myśli i odczucia niczego w niej nie zmienią. Zostaje jakiś rodzaj odległego współczucia i tyle...

Dobrze wiemy, że to nie jakaś odległa historia. Każde pokolenie o tym wiedziało i na swój sposób usiłowało pokonać barierę czasu i przestrzeni, dzielącą od tamtej godziny. Dlatego misteria, dlatego pełne ekspresji krzyże, dlatego kalwarie, dlatego oratoria, dlatego filmy. Dlatego, że nie sposób obok krzyża przejść obojętnie. Jest w nim przeogromna siła. Dlatego w Wielki Piątek padnę na twarz przed krzyżem i zaśpiewam: ”Pójdźmy z pokłonem!”. Krzyżowa męka Jezusa nie położyła kresu cierpieniom. Nawet nie zdołała niczego wyjaśnić. Ale przecież Bóg napełnił cierpienie swoją obecnością. Czy to nie wystarczy, by pokłonić się przed Ukrzyżowanym?

ks. Tomasz Horak

Złota myśl tygodnia

Pan służył nam do tego stopnia, że doświadczył sytuacji najbardziej bolesnych dla tego, kto kocha: zdrady i opuszczenia.

Ojciec Święty Franciszek

Patron tygodnia – 15kwietnia

Święty Cezary Bus, prezbiter

Jan Cezary Bus urodził się w Cavaillon, we Francji, w roku 1544. Pochodził z rodziny włoskiej, która przed stu laty osiedliła się we Francji. Jako młodzieniec poszedł w ślady starszego brata, kapitana gwardii króla Karola IX, i wstąpił do wojska. Prowadził życie światowe, jak jego towarzysze.

Zapadł jednak na ciężką chorobę. To zbliżyło go do Pana Boga. Zaczął myśleć poważniej o życiu i jego celu. Opatrzność pomogła mu w tym również przez prostych, ale szlachetnych i głęboko religijnych ludzi. Należeli do nich: krawiec Ludwik Guyot, który został potem zakrystianem katedry w Cavaillon, oraz cicha, oddana dobroczynności niewiasta, Antonina Reveillade. Ta ostatnia była analfabetką, dlatego prosiła często Busa, by czytał jej żywoty Świętych. W miarę rozczytywania się w nich, Bus odkrywał nowy świat. Reszty dokonał jego spowiednik, jezuita Piotr Peguet.

Dzięki nim Bus rozpoczął studia teologiczne i został kapłanem. Był to rok 1582. Gorliwy kapłan przekonał się na sobie, że główną przyczyną obojętności religijnej wśród wielu katolików jest ignorancja religijna, posunięta zbyt często do religijnego analfabetyzmu. Postanowił więc oddać się cały na służbę nauczania prawd wiary zarówno dzieci, jak i młodzieży i starszych. Za zezwoleniem biskupów Aix i Awinionu chodził od wioski do wioski, przemierzał ulice miast, uczył z ambon i podczas długich godzin spowiadania. Z czasem przyłączyli się do niego współpracownicy. Założył z nimi nową rodzinę zakonną pod nazwą "Kapłanów Nauki Chrześcijańskiej". Zwano ich powszechnie doktrynariuszami. Niestety, Cezary przeżył bolesny rozłam w tej nowej rodzinie. Jego towarzysz, Romillon, nie był za składaniem ślubów, chciał, by była to wspólnota bardziej luźna. Przeciągnął na swoją stronę pewną liczbę zwolenników. W ten sposób powstały dwa odłamy: jeden z główną siedzibą w Awinionie (Bus), drugi w Aix (Romillon). Powstało równocześnie zgromadzenie sióstr dla nauczania prawd wiary kobiet i dziewcząt. Przybrały nazwę "Sióstr Nauki Chrześcijańskiej". Instytut istnieje do dziś, liczy kilkadziesiąt sióstr.

Cezary zmarł 15 kwietnia 1607 roku w wieku 63 lat. W Awinionie jest jego grób. Dnia 27 kwietnia 1975 roku papież Paweł VI ogłosił uroczyście go błogosławionym. W uroczystości wziął udział episkopat francuski, przedstawiciele rządu, przełożeni wyżsi zakonu i dalsi krewni sługi Bożego. Kanonizacji Cezarego dokonał 15 maja 2022 r. papież Franciszek na placu św. Piotra w Rzymie.

Opowiadanie

Owca

Pewna owca, natychmiast jak tylko została stworzona, zorientowała się, że jest najsłabszą ze zwierząt. Żyła z nieustannym biciem serca, bała się, że zostanie zaatakowana przez innych, mocniejszych i bardziej agresywnych. Nie potrafiła bronić się w żaden sposób. Powróciła więc do Stwórcy, aby wypowiedzieć przed Nim wszystkie swoje obawy.

- Czy mam wyposażyć cię w coś, co pozwoliłoby ci się bronić? - powiedział jej z czułością Pan Bóg.

- Tak.

- A co byś powiedziała o ostrych zębach?.

- Owca pokręciła głową: W jaki sposób będę mogła skubać delikatną trawę? A poza tym zaczęto by mówić, że jestem rozbójniczką.

- Czy chciałabyś mieć wielkie pazury?

- Ach, nie. Wtedy zaczęłabym je używać do niezbyt mądrych celów...

- Mógłbym wstrzyknąć do twojego języka jakiś jad - kontynuował cierpliwie Pan Bóg.

- Nie ma o tym mowy. Byłabym przez wszystkich nienawidzona i pogardzana jak żmija.

- A co myślisz o mocnych rogach?

- Ach, nie. Nikt nie chciałby się ze mną bawić.

- Ale po to by się bronić, musisz mieć coś, co sprawi ból komuś, kto cię zaatakuje...

- Miałabym zadawać komuś ból? Nie, nie zrobię tego. Wolę już zostać taka jaka jestem...

Wierzę w Kościół – katechezy o Domu Bożym dla nas cz. 124.

Znaczenie takiego mówienia o Kościele, jako domu, staje się bardziej lub mniej pociągające, w zależności od własnego doświadczenia domu rodzinnego. Pamiętam reakcję studentów KUL, gdy planowaliśmy kolejny Tydzień Eklezjologiczny. Tuż po ogłoszeniu listu apostolskiego Novo millennio ineunte było dla mnie oczywiste, że chcąc mówić o Kościele jako komunii, warto podjąć i poddać obróbce papieskie wezwanie: Czynić Kościół domem i szkołą komunii. Bardzo się zdziwiłem, gdy paru studentów wręcz protestowało: „Nie chcemy takiego mówienia o Kościele”. Pytam: „Dlaczego?”. „Jeśli Kościół ma być, jak mój dom rodzinny, jak moja szkoła, to dziękuję bardzo” – odpowiedział jeden z nich. Zostawiam w tym miejscu treści, które przychodzą na myśl na wspomnienie mojego domu, pełnego ciepła, miłości, bezpieczeństwa, możliwości rozwoju. Dzisiejszy kryzys rodziny sprawia, że dom nie zawsze dobrze się kojarzy i wspomina.

Trzeba jednak przyznać, że od wieków w świecie dom jest symbolem tego, co każdemu człowiekowi szczególnie bliskie i drogie. W Starym Testamencie słowo beth ma bardzo konkretne znaczenie. Oznacza materialną budowlę, ale też wspólnotę rodzinną, a z czasem społeczność rodową i narodową. Przy tym, Izraelitę znamionowało mocne przeświadczenie, że powstanie nowego domu (budynku, rodziny) zależy nade wszystko nie od ludzkiej zapobiegliwości, ale od przychylności Boga. Wyraża to wyjątkowo czytelnie psalm 127: „Jeżeli Pan domu nie zbuduje, na próżno się trudzą ci, którzy go wznoszą” (w. 1). Chodzi tu o możliwość powstania domu w znaczeniu założenia rodziny, co potwierdzają następne wersety: „Oto synowie są darem Pana, a owoc łona nagrodą” (w. 3).

bp Andrzej Czaja

wvm7x_